Brazylia 2022 – Specialty Coffee Trip

| Newsy

Część z Was pewnie już wie, że jako jedna z 2 palarni z Polski i kilku z Europy, w listopadzie 2022r. udaliśmy się do Brazylii na zaproszenie tamtejszego rządu (w dużym uproszczeniu; poniżej wyjaśnienie). Spędziliśmy 7 dni na plantacjach, w kooperatywach, instytutach badawczych i stacjach przetwórczych, poznając u podstaw pracę plantatorów (i nie tylko) nad ich narodowym produktem.

Celem tej inicjatywy było pokazanie nam – potencjalnym kupcom, że Brazylia to nie tylko gigant kawy przemysłowej, ale również setki małych plantacji nastawionych na jakość, na ziarna klasy specialty, certyfikowane kawy ekologiczne oraz cała infrastruktura R&D, służąca rozwojowi upraw kawowca na bardzo zaawansowanym poziomie.

W tym projekcie wzięły udział osoby z całego świata, z różnych dziedzin sektora kawowego – były palarnie kawy, kupcy z koncernów kawowych, byli traderzy i importerzy oraz właściciele firm okołokawowych – w sumie kilkadziesiąt osób z Polski, Francji, Danii, Kuwejtu, Singapuru, Kanady, USA, Hiszpanii, Syrii, Dubaju, Kataru, Arabii Saudyjskiej, Szwecji, Litwy, Wielkiej Brytanii i Włoch.

Poniżej możecie przeczytać dość obszerną relację z tej podróży – warto zarezerwować sobie przynajmniej 10-15 minut na jej lekturę. Zapraszamy!

… a jeśli nie chce Ci się tego czytać, to możesz rzucić okiem na ciekawostki na końcu.

 

Specialty Coffee Trip to Brazil – organizatorzy

Zacznijmy od tych, dzięki którym to wszystko miało miejsce, bowiem zasługują na najwyższe wyrazy uznania za w pełni profesjonalną organizację całego wydarzenia, w każdym jego aspekcie. Głównym organizatorem było APEX Brazil, w ścisłej współpracy z SEBRAE oraz BSCA – czyli brazylijskim oddziałem Specialty Coffee Association i gromkie brawa należą się wszystkim trzem instytucjom:

  • APEX Brazil to rządowa agencja promocji handlu i inwestycji, mająca na celu wspieranie brazylijskiego eksportu i promocję brazylijskiego biznesu poza granicami kraju. To naprawdę duża i efektywnie działająca instytucja, mająca swe biura (oprócz lokalnych w Brazylii) w Pekinie, Szanghaju, Moskwie, Jerozolimie, Brukseli, Bogocie, Miami i San Francisco.
  • SEBRAE to dość nietypowa (w naszym rozumieniu), prywatna organizacja NON-PROFIT, do której należy 99% małych i średnich firm w Brazylii. Jej działania koncentrują się na łączeniu i wspieraniu lokalnych firm w każdym tego słowa znaczeniu i naprawdę było widać, jak efektywnie działa ta organizacja i jaką „robotę” robi dla lokalnych biznesów.
  • BSCA to brazylijska córka SCA – ogólnoświatowego stowarzyszenia kaw specialty, o którego istnieniu wie pewnie każdy, kto kiedykolwiek kupił dobrej jakości ziarna. BSCA powstało w 1991 roku i zajmuje szczególne miejsce na światowej mapie SCA, z racji swojej wielkości i znaczenia dla światowego rynku kawy specialty. Warto wiedzieć, że mimo gigantycznych rozmiarów brazylijskiego rynku kawy, BSCA to jedyna organizacja w tym kraju, która certyfikuje zbiory i nadzoruje „traceability” ziaren kwalifikowanych jako specialty.

 

Trudne dobrego początki

Zaczęło się dość kuriozalnie – od maila, którego wszyscy w palarni potraktowaliśmy jako SPAM. Oto bowiem instytucje rządowe piątego największego państwa świata i największego producenta kawy, chcą zaprezentować swój kraj i zacnie ugościć małą palarnię z Polski… Aha, mhm, super :-)

Ale po ponownej lekturze tego maila, z dużą dozą ostrożności i zachowaniem informatycznego BHP wypełniliśmy formularz, do którego linkowała wiadomość i… Rzeczywiście, po kilku dniach odezwał się do nas przedstawiciel brukselskiego biura APEX Brazil z potwierdzeniem zaproszenia do Brazylii.

Michał rozpoczął przygotowania do wyjazdu, które miała zakończyła dość rutynowa wizyta u dentysty, bowiem podczas ostatnich lotów samolotem, przy starcie i lądowaniu odczuwał dość dotkliwy ból zęba. Stomatolog nic jednak nie znalazł i odesłał Michała do laryngologa, który po wykonaniu zdjęcia kategorycznie zabronił mu wsiadać do samolotu – z powodu zaawansowanego, przewlekłego zapalenia zatok, z którego Michał nie zdawał sobie sprawy. I przez to mógł wysiąść z samolotu jako osoba głucha.

Tak oto Robert (wspólnik Michała) dowiedział się 3 dni przed wylotem, że leci do Brazylii… W tym miejscu chcieliśmy szczególnie podziękować zespołowi APEX Brazil, który razem z nami stanął na głowie aby to się udało – nie jest łatwo przebukować na inną osobę transkontynentalne loty 3 liniami lotniczymi i kilka hoteli w jeden dzień… Ale udało się, tylko i wyłącznie dzięki ekipie z APEX – dziękujemy!

Tak więc w czwartek 10 listopada o 5 rano Michał przyjeżdża po swojego wspólnika, aby odstawić go na Okęcie – wylot o 7.30.

No to dawaj Robert – opowiadaj!

Sama podróż przebiegła bez zakłóceń ani opóźnień – Z Warszawy do Mediolanu, następnie 12h non-stop do Sao Paolo (zmiana temperatury z 2°C na 29°C) i na miejscu 2h do Belo Horizonte, gdzie wylądowałem o 23:30 czasu lokalnego. Na lotnisku czekał już na mnie przedstawiciel APEX Brazil, który z lotniska zawiózł mnie do hotelu. Po dodaniu godziny drogi i 4h różnicy czasowej, daje to prawie 25 godzin podróży non-stop.

Następnego dnia mieliśmy w planie kilkugodzinny transfer busem do miasta Varginha, oddalonego o ok. 350km od Belo Horizonte – jest to lokalny, kawowy hub logistyczny, w którym znajduje się tzw. suchy port. To kawowe serce regionu Sul de Minas. Podróż zabrała nam ok. 6h, głównie ze względu na autostradowe pociągi drogowe, które w górzystym Minas Gerais poruszają się bardzo wolno – pod wzniesienia często nawet 20-30km/h.

Ale był to świetny moment aby się poznać – mnóstwo czasu na rozmowy nie tylko o kawie. W tak międzynarodowej grupie naprawdę było o czym rozmawiać, podróż przebiegła bardzo szybko. Na miejscu, po zakwaterowaniu w hotelu i odświeżeniu się po podróży, czekała na nas powitalna kolacja z organizatorami. Na tejże kolacji poznałem Francesco (Francis’a, vel Shiko) – regionalnego menedżera Sebrae i jednocześnie człowieka, z którym zaprzyjaźniłem się szczególnie mocno w trakcie tego wyjazdu. Mimo, że on ani słowa po angielsku, a ja ani słowa po portugalsku…

Świetny dowód na to, że w budowaniu przyjaźni język nie jest problemem – wystarczy sprawnie działająca aplikacja w telefonie :)

Mówiąc o mieście Varginha, nie sposób pominąć tzw.  „Incydentu w Varginhi” – jest to bowiem najbardziej znany i „udokumentowany” przypadek kontaktu Brazylijczyków z UFO. Jakkolwiek kuriozalnie to nie brzmi, to miasto jest mocno dumne z takiej popularności – do tego stopnia, że w miejskim parku stoją pomniki obcych (z rowerami), a miejska wieża ciśnień ma postać statku pozaziemskiego. Na ten temat powstał również film dokumentalny, dostępny z polskim lektorem.

 

Instytut PROCAFÉ

Sobotę zaczęliśmy od wizyty w FUNDAÇÃO PROCAFÉ – kawowym instytucie naukowym, który – największym skrócie – zajmuje się mocno praktyczną działalnością R&D w pełnym zakresie upraw kawowca.

Od badania odmian arabik i ich potencjału plonów i podatności na choroby, przez nawozy, klimat, szkodniki, po efekty poszczególnych metod obróbki. Ciekawą działalnością, z której instytut ten w znacznej części finansuje swoją działalność, jest identyfikacja najsilniejszych roślin (nie gatunków czy odmian – konkretnych krzewów), a następnie klonowanie ich (na poziomie biologicznym, nie genetycznym) i dostarczaniu ponownie na plantacje.

Instytut PROCAFÉ posiada własną, eksperymentalną plantację o powierzchni ok. 500ha, z własną aparaturą przetwórczą oraz stacją meteorologiczną, z pomocą której realizuje swoje badania. Zaprezentował ją nam sam prezydent instytutu, który bezpośrednio na farmie opowiadał o procesie upraw eksperymentalnych, odmianach kawowca, chorobach roślin i działaniach oraz odkryciach PROCAFÉ w zakresie przeciwdziałania nim.

Minasul

Następnie udaliśmy się do MINASUL – to druga największa kooperatywa kawowa w Brazylii z ponad 40-letnim doświadczeniem, skupiająca ponad 9.000 plantacji (!!!), eksportująca każdego roku ponad 2 miliony worków z kawą. To, co mnie urzekło, to sposób w jaki w tak wielkiej organizacji utworzono dział poświęcony kawie specialty. W każdym z 16 oddziałów (wielkich magazynów) są przeszkolone osoby, które oceniają kawy dostarczane przez farmerów – jeśli zauważą coś szczególnego, ziarna są wysyłane do centrali (właśnie w mieście Varginha), aby akredytowani przez BSCA Q-Graderzy poddali je ocenie. Jeśli kwalifikują się do segmentu specialty, są segregowane do poszczególnych marek specialty należących do Minasul.

Czekały na nas 3 stoły cuppingowe, w sumie prawie 20 kaw do spróbowania… Naprawdę przeróżne ziarna ze świeżego zbioru, bowiem Minasul prowadzi aż 6 marek kaw specialty – od soczystych i kwaśnych cytrusów po śliwkowe cukierki, mniam!

W większości oddziałów Minasul są agro-markety, w których plantatorzy mogą kupować zarówno nawozy i inne środki i narzędzia do bieżących upraw, jak również maszyny rolnicze, a obowiązującą walutą obok Reali jest również… kawa. I to zarówno ta, którą członkowie kooperatywy już dostarczyli, jak również ta z przyszłych zbiorów, łącznie z kilkuletnimi kontraktami np. finansującymi zakupy kombajnów.

Ciekawostką jest również to, że Minasul administruje cyfrową walutą o nazwie CoffeeCoin, gdzie jedna jednostka odpowiada 1kg kawy zgromadzonej w magazynach Minasul i każda osoba na świecie może taką walutę kupić. To tzw. stablecoin, gwarantowany zasobami Minasul.

Dźwięcznie brzmiąca nazwa (Minasul) jest niczym innym jak odwróconą nazwą regionu, w którym operuje ta kooperatywa – „Sul de Minas” to po prostu „południe regionu Minas”.

Carmo Coffees

Po świetnym lunchu z lokalnymi specjałami, na który całą grupę zaprosiło Minasul, udaliśmy się do Carmo Coffees – prywatnej firmy, jednak wypełniającej w 200% definicję kooperatywy kawowej. Założyciele są braćmi pochodzącymi z rodziny plantatorów – znają uprawę kawowca od podszewki wraz ze wszystkimi aspektami życia farmera. Zbudowali Carmo Coffees na fundamencie dbałości o rodziny plantatorów, o kierowców dostarczających ziarna, o odpowiednie postępowanie z ziarnami. I z drugiej strony, tak samo partnersko i opiekuńczo podchodzą do swoich klientów, czego jako palarnia doświadczyliśmy już na własnej skórze.

Dość powiedzieć, że na spotkanie z nami przygotowali „aperitif” w postaci fermentowanej geishy w kieliszkach do wina, a dla każdego z nas imienne fartuchy, łyżeczki cuppingowe, mnóstwo próbek łącznie z tymi najbardziej wyszukanymi i dopiero eksperymentalnymi. Zwiedziliśmy czysty i schludny magazyn, z wydzielonymi strefami dla ziaren różnej jakości, a także strefę dla plantatorów, którzy przez szybę mogą obserwować proces ewaluacji i segregacji ich ziaren, po czym wykąpać się i przespać, jeśli czeka ich dłuższa podróż powrotna. Poznaliśmy zasady tworzenia traceability, chyba najbardziej zaawansowane ze wszystkich kooperatyw (ze względu na mechanizmy sprzedażowe, w ramach których Carmo Coffee przygotowuje mieszanki już na etapie swojego magazynu).

Na koniec prezentacji przeszliśmy do części firmy zbudowanej od podstaw z myślą o cuppingach – dwa odrębne komfortowe pomieszczenia z dużymi stołami i kompletną aparaturą, na których przygotowane z chirurgiczną wręcz precyzją pierwsze cuppingi. I zaczęliśmy rajd, bowiem Carmo przygotowało 4 sesje po 2 stoły… Grubo ponad 40 różnych ziaren, raj dla kubeczków smakowych!

Po firmie oprowadzał nas Bryan – niesamowicie pozytywny człowiek, który pracuje w niej od samego początku i wie po prostu wszystko. Wspaniała firma, która w każdym aspekcie swojego biznesu może być przykładem dobrego postępowania dla każdej firmy na świecie – bez względu na branżę.

Wizyta w Carmo Coffees zakończyła się późnym wieczorem, ale nie przeszkodziło międzynarodowej grupie kupców udać się na miasto na część nieoficjalną ;)

Cocatrel / CDT: COOPERATIVA DOS CAFEICULTORES DA ZONA DE TRÊS PONTAS

Niedzielę w całości spędziliśmy z kooperatywą Cocatrel, bowiem było co robić i oglądać – rozpoczęliśmy od ich kawiarni i jednego z magazynów, pełniących jednocześnie funkcję huba dla kaw specialty zbieranych od członków tej spółdzielni, gdzie ziarna są wypalane i poddawane ocenom i punktacji. Jest położona w mikroregionie miasta Varginha, niedaleko miasta Três Corações – gdzie urodził się legendarny Pelé.

Cocatrel to kolejna kooperatywa, która jest nastawiona bardzo mocno na ziarna specialty i którą charakteryzuje bardzo wysoka dbałość o swoich farmerów, w tym w szczególności kobiety – w ofercie Cocatrel jest kilkanaście zbiorów z farm prowadzonych i zatrudniających wyłącznie kobiety.

Oczywiście czekały na nas cuppingi – 2 sesje po kilkanaście kaw, od dość komercyjnych 82pkt po perełki 90+ (również z projektów kobiecych), których i tak nie da się już kupić… Orgia dla zmysłów!

Później udaliśmy się na jedną z farm, aby zobaczyć ich stację przetwórczą nastawioną w dużej mierze na różnego rodzaju fermentacje – które są najszybciej rosnącym segmentem specialty. Gabriel – który od początku nam towarzyszył w Cocatrel – z ogromną pasją opowiadał o procesie fermentacji owoców kawowca, pokazując tanki fermentacyjne oraz sprzęt i oprogramowanie służące do kontrolowania procesów zachodzących w tych tankach, które z kolei determinują późniejszy charakter ziaren w filiżance.

Następnie pojechaliśmy na kolejną, dość dużą farmę, prowadzoną przez samych założycieli kooperatywy. Tutaj mogliśmy przekonać się, czym w rzeczywistości są międzyplony (drzewa / rośliny nie będące kawowcami, ale wpływające na ich uprawę i jakość zbioru) oraz… „między-hodowle” :-) A na poważnie – sposób na dywersyfikację ryzyka związanego z uprawą kawy, czyli dość pokaźna hodowla krów, z własną mleczarnią produkującą najwyższej jakości sery.

Na koniec, gdy mieliśmy już się zbierać na wieczorną imprezę zorganizowaną dla nas przez Cocatrel, awarii uległ nasz środek transportu… Dostarczając wielu niezapomnianych i nieplanowanych wrażeń, o których publicznie nie wypada pisać. Powiem tylko, że impreza rozpoczęła się już na farmie ;) Ale ostatecznie udało się naszego BUS’a naprawić i dotarliśmy do wspaniale położonej restauracji w sąsiedztwie farmy, gdzie impreza przeciągnęła się niemal do białego rana.

Kiedy opuszczaliśmy tę farmę, mogliśmy zobaczyć jeszcze jedną rzecz, charakterystyczną dla całej Brazylii i nieco większych farm – wieczorną „imprezę” całej społeczności skupionej wokół farmy. Mimo, że była to niedziela (więc jutro do pracy), do późnego wieczora cała społeczność wraz z dziećmi wspólnie spędzała czas w miejscu specjalnie do tego wybudowanym przez właścicieli farmy – wg relacji Gabriela, to codzienność, tak kończy się prawie każdy dzień pracy na farmie.

COOMAP

Poniedziałek musieliśmy rozpocząć dość wcześnie (nie bez oporów i trudności…), ponieważ w planie były wizyty aż w 3 kooperatywach.

Zaczęliśmy od COOMAP – średniej wielkości spółdzielni skupiającej ok. 800 plantatorów, założonej w 1957 roku, produkującej rocznie ok. 220.000 worków z kawą. Podobnie jak poprzednio odwiedzone kooperatywy, w ostatnich latach bardzo mocno skręciła w stronę ziaren specialty, ale w mojej ocenie dała się nam poznać jako najbardziej zaangażowana w plantatora, jego zdrowie i sytuację życiową oraz w efektywność jego farmy.

Przedstawiciele (technicy i biotechnolodzy) COOMAP przynajmniej raz w miesiącu są na każdej farmie, konsultując bieżące problemy rolnika i pobierając próbki gleby do badań. Każda rodzina skupiona w tej spółdzielni co kwartał przechodzi badania medyczne, głównie pod kątem obecności pestycydów i/lub innych środków chemicznych w krwi. Każdy plantator ma swoją własną „teczkę”, gromadzącą zarówno wyniki jego osobistych badań medycznych, jak również badań gleby, zaleceń Coomap w zakresie nawożenia, wielkości plonów, uprawianych odmian… I wszystko to jest przetwarzane w specjalnie stworzonym do tego celu systemie informatycznym, z którym pracują analitycy Coomap wydając zalecenia dla opiekunów farmerów pracujących w terenie.

Kooperatywa zbudowała kilka małych szkół w mniej dostępnych regionach dla swoich rolników, koordynuje zajęciami języka angielskiego dla wszystkich dzieci swoich farmerów, prowadzi aktywne programy edukacji i zarządzania wodą na farmach (zarówno pitną, jak i technologiczną; woda to duży problem na większości farm w Minas Gerais).

W siedzibie kooperatywy jest nie tylko duży sklep rolniczy, ale również zwykły supermarket, w którym członkowie mogą płacić za przysłowiowe bułki i mleko swoją własną kawą – zarówno tą już zgromadzoną w magazynach Coomap, jak również tą z przyszłych zbiorów. Warto bowiem wiedzieć, że główną wartością większości kooperatyw są właśnie magazyny, w których rolnicy przechowują swoją kawę (swoją w znaczeniu dosłownym, czyli niesprzedaną jeszcze kooperatywnie ani nikomu innemu).

Cupping, jaki dla nas przygotowano, obejmował 20 różnych kaw jakości specialty od członków kooperatywy. Fenomenalna uczta dla podniebienia, jednak większość ziaren reprezentowała potencjał raczej do espresso.

CAPEBE

To ogromna kooperatywa (7000 członków, 500 pracowników, przychód w wysokości 380 milionów brazylijskich reali w 2021r.), zajmująca się w równym stopniu kawą, soją, kukurydzą oraz hodowlą krów i przetwórstwem mleka, przy czym same uprawy kawy zajmują prawie 80.000 hektarów. Została założona w 1963 roku i od początku dużą wage przykładała do takiej dywersyfikacji – której celem była ochrona wszystkich członków w nieprzewidzianych sytuacjach (choroby, susze, giełdowe wahania cen, itp.).

Mimo, że również w tej kooperatywie coraz większą uwagę przykłada się do ziaren specialty, to nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że ta spółdzielnia traktuje je bardziej jako ciekawostkę w obrębie typowo masowego dobra, jakim jest kawa jakości commodity (czyli przemysłowa) lub w ostateczności ziarna klasy fine cup. Zwykły towar, który produkujemy, a przy okazji niektórym farmerom uda się osiągnąć jakąś punktację, ale bez szczególnej troski o nich i o ich wyniki, w przeciwieństwie do innych kooperatyw.

Choć będąc uczciwym trzeba powiedzieć, że Capebe posiada rozbudowane laboratorium dedykowane kawie oraz certyfikowanych Q-Grader’ów, którzy oceniają zbiory zidentyfikowane przez szeregowych pracowników jako „potencjalne specialty”. Być może to efekt skali tej kooperatywy i jej relacji do względnie malutkiej części poświęconej kawie specialty.

Mogliśmy też zobaczyć całą linię sortowniczą, jaką przechodzą ziarna po dostarczeniu ich przez plantatora. Mając już doświadczenie, jakie „klejnoty” można znaleźć w workach z kawą u nas w palarni, wiedzieliśmy że surowe ziarna prosto z ciężarówek mogą zawierać o wiele ciekawsze skarby – i nie zawiedliśmy się, co możecie zobaczyć na jednym ze zdjęć.

Oczywiście nie obyło się bez cuppingu, który był inny niż wszystkie – przygotowano dla nas trzy stoły, podzielone według jakości. Na pierwszym czekały na nas kawy specialty 85+, na drugim ziarna klasy good/fine cup, a trzeci był dramatycznej jakości ciekawostką, aby pokazać nam jak wygląda kawa na lokalny rynek masowy…

COSTAS 5588

To najmniejsza kooperatywa jaką odwiedziliśmy, prawdziwy liliput w brazylijskiej skali – skupia zaledwie 200 plantatorów, którzy uprawiają małe, kilkuhektarowe gospodarstwa, w ogromnej większości nastawione na ziarna specialty i/lub uprawę ekologiczną (certyfikowaną), w 100% zgodną z założeniami FairTrade oraz wszystkim, co obejmuje hasło „sustainability”. Została założona w dość symbolicznym dla Polski, 1989 roku.

Odwiedziliśmy siedzibę tej spółdzielni, w której znajduje się laboratorium oraz ich własna kawiarnia serwująca ziarna specialty – np. Aeropressa lub z Chemex’a, co jest w Brazylii rzadkością.

Potem pojechaliśmy na jedną z farm należących do spółdzielni, świeżo utworzoną w celu ekologicznych upraw kawowca. Sadzonki zostały posadzone miesiąc wcześniej, to naprawdę robi wrażenie.

Co więcej, przed zakupem działki pobranych zostało kilkaset (!!!) próbek ziemi i przesłanych do badań, czy aby na pewno nie uprawiano na niej wcześniej niczego z użyciem herbicydów, pestycydów ani innych, niezgodnych z certyfikacją BIO środków ochrony i kultywacji roślin.

Ta spółdzielnia ujęła nasze serca jeszcze jedną rzeczą – w trakcie wizyty u nich, w luźnych rozmowach dowiedzieli się, że w naszym hotelu jest serwowana dość podła kawa. Następnego dnia rano – przez nikogo nie proszeni – pokonując prawie 100km w jedną stronę przywieźli nam w termosach swoją kawę, abyśmy do śniadania mogli rozkoszować się kawą jakości specialty. Z jednej strony można to interpretować jako chęć zrobienia wrażenia i biznesu, ale z drugiej – dobrze obrazuje wszystkich Brazylijczyków, ich gościnność i nastawienie do życia.

Niedzielę zakończyliśmy kolacją w przepięknej restauracji u brzegu jeziora, na którą zaprosiły nas wszystkie 3 kooperatywy.

W poniedziałek pojechaliśmy z powrotem do Belo Horizonte, gdzie właśnie rozpoczynały się największe, międzynarodowe targi kawowe w Brazylii.

ACADEMIA DO CAFÉ

We wtorkowy poranek, po drodze do Expominas (takie „hale EXPO” po naszemu) odwiedziliśmy jeszcze ACADEMIA DO CAFÉ prowadzoną przez Bruna – człowieka o niewyczerpalnej pozytywnej energii, który kawą zajmuje się od 60 (!!!) lat. Akademia ta jest zarówno kawowym sklepem z ziarnami specialty, palarnią, jak też kawiarnią, mikro-plantacją uprawianą na zapleczu, centrum szkoleniowym… Niesamowite miejsce z niesamowitymi ludźmi. A ich kawa… Po prostu poezja!

Bruno przygotował dla nas 2 stoły cuppingowe z kawą wypaloną własnoręcznie przez niego samego, w jego ponad 30-letnich piecach – na miejscu, w ACADEMIA DO CAFÉ, z czego jedna kawa z tutejszej mikro-plantacji. Wszystkie niesamowite, wryły się w pamięć bardzo skutecznie. Ale co z tego, skoro nie da się ich kupić… Bruno uprawia kawę tylko na własne potrzeby (tej oraz 3 innych swoich kawiarni w USA).

 

SIC (Semana Internacional do Café)

Resztę naszego pobytu w Brazylii spędziliśmy na największej, międzynarodowej imprezie targowej dla branży kawy, czyli SIC.

Był to istny maraton cuppingowy – przez 2 dni spróbowałem grubo ponad 100 kaw. Czekały na nas zarówno cuppingi zorganizowane specjalnie dla naszej grupy, jak również inne, organizowane przez przeróżnych wystawców SIC. Skala tej imprezy była naprawdę imponująca i zmienia sposób rozumienia „dużych targów”.

W trakcie targów odbywały się również brazylijskie mistrzostwa Brewers oraz Cup Tasters – w uniwersalnej formule SCA, dobrze znanej nam z rodzimego podwórka.

Mogliśmy zobaczyć ekskluzywną prezentację BSCA (organizacji bez porównania większej niż europejskie oddziały SCA) i porozmawiać z ludźmi, których kaw próbowaliśmy. Fantastyczne było to, że w większości na tych cuppingach towarzyszyli nam właściciele tych farm, nawet jeśli było to duże biznesy – w żadnej chwili nie odczułem presji, że chcą zrobić biznes ponad wszystko.

A oprócz możliwości spróbowania ziaren z najbardziej znanych, brazylijskich plantacji (łącznie z „andrade brothers”, seryjnym wręcz zdobywcą brazylijskich Cup of Excellence), po raz pierwszy mogłem osobiście uścisnąć dłoń z Pedro Bras’em, którego kawę oferujemy Wam od 2019 roku! To fantastyczne uczucie, osobiście poznać w końcu człowieka, z którym na kamerce spędziłem w sumie wiele godzin i z którym robimy biznes od lat.

Podsumowanie – garść brazylijskich ciekawostek

  1. Prawdziwa Brazylia ma się nijak do przekazów w mediach. To religijny kraj, w którym widząc kobietę w krótszej sukience możesz być prawie pewnym, że to turystka, a imprezowanie wygląda zgoła inaczej niż karnawał w Rio – to biesiadne spotkania przy muzyce na żywo, ze spontanicznymi potańcówkami przy latynoskich rytmach.
  2. Brazylijskie spółdzielnie kawowe (czyli kooperatywy) różnią się od spółdzielni w polskim rozumieniu. Te organizacje działają bardzo, ale to bardzo DLA ROLNIKA. Różnią się zakresem tego zaangażowania (determinowanym często swoimi możliwościami) i sposobach jego realizacji, ale co do zasady one działają dla rolników, a nie rolnicy dla nich.
  3. Wewnątrz tych spółdzielni panuje bardzo duże poczucie wspólnoty i sprawiedliwości społecznej – bogatsi członkowie nie mają żadnego problemu z tym, że kooperatywa finansuje badania medyczne biedniejszych rolników czy dowozy ich dzieci do szkół. Słyszeliśmy kilka relacji, według których spółdzielnie kupiły ziemię i sfinansowały budowy domów członkom, którzy np. wskutek pożaru stracili swoje plantacje.
  4. Ziemia w Brazylii jest czerwona. Im czerwieńsza, tym lepsza.
  5. Walutą Brazylii jest REAL, który jest warty ok. 0,85zł (listopad 2022). Banknoty wyglądają tak.
  6. Żywność jest bardzo droga – w większych miastach ceny jedzenia są zbliżone do polskich, ale średnie wynagrodzenie w Brazylii to ok. 400 EUR (a minimalne – ok. 250 EUR). Dlatego na prowincjach większość osób uprawia ziemię na własne potrzeby.
  7. 2 dni po moim powrocie do Polski ktoś próbował wypłacić na południu USA 500$ (a po chwili 100$) z karty, której używałem w Brazylii. A jestem dość świadomym użytkownikiem takich rzeczy i nie spuszczałem jej z oka – mimo, że był to pre-paid dedykowany na ten wyjazd. Dwukrotnie wypłacałem gotówkę z bankomatów, obydwa w dużych centrach handlowych i to były jedyne możliwości jej skopiowania – warto o tym wiedzieć.
  8. Brazylijczycy to typowi południowcy – zawsze uśmiechnięte i serdeczne dusze, domy są praktycznie bez ogrodzeń (te są budowane bardziej dla zwierząt gospodarskich niż ludzi). Ale po zmroku (szczególnie na obrzeżach większych miast) lepiej nie spacerować bez lokalnego „przewodnika”.
  9. W Brazylii prawie nikt nie mówi po angielsku, łącznie z obsługą lotnisk. Jeśli mówi, można być prawie pewnym, że pracuje jako specjalista ds. eksportu.
  10. Większość aut w Brazylii to małe, dość zabawnie wyglądające pickupy na bazie osobówek, głównie marki Fiat i VW. Jeżdżą nimi prawie wszyscy, bez względu na zajęcie, a poziom wersji wyposażenia warunkuje zajmowane stanowisko lub status społeczny. Przez cały pobyt zobaczyłem dosłownie jedno auto marki premium (uwiecznione na zdjęciu Porsche), i to zarówno w dużych miastach, jak i na prowincjach.
  11. Jedzenie w restauracjach jest podobne do polskiego, z niewielkim skrzywieniem w stronę kuchni meksykańskiej (potrawy są intensywne i dość pikantne), oprócz tego na stołach w przeciwieństwie od polskiej wieprzowiny dominuje wołowina (oraz kurczak i ryby). Jest kilka lokalnych ciekawostek (jak marynowane wnętrze palmy), ale zasadniczo jedzenie jest podobne.